Kategorie
Blog

Pociągiem i autobusem w góry? Czy ma to sens?

Lato to czas wypadów – najczęściej nad morze lub w góry! Weźmy sobie za przykład mieszkańca województwa śląskiego. Jakie ma możliwości, jeżeli chodzi o jednodniowy wypad w góry, jeżeli chce skorzystać z oferty transportu publicznego? Oferta kolejowa jest stosunkowo bogata jak na polskie warunki, ale co wtedy, jeżeli chce dojechać tam, gdzie pociąg nie dojeżdża? Ile to będzie kosztować? Czy jest taka oferta konkurencyjna w stosunku do samochodu?

Jedziemy pociągiem Kolei Śląskich do Bielska-Białej. Jeżeli chodzi o ofertę biletową, brak specjalnej oferty turystycznej, która mogłaby cenowo konkurować z samochodem.

Najkorzystniej w przypadku podróży tam i z powrotem powyżej 50 km w jedną stronę wychodzi oferta „10 godzin po sieci” za 18 złotych za osobę. Ta ale nie obowiązuje cały dzień, a tylko 10 godzin, więc do wypadów całodniowych się nie nadaje. Wtedy samochód w przypadku 2 i więcej osób jest bezkonkurencyjny cenowo i w większości wypadków też czasowo. W Czechach, Niemczech lub Austrii oferty sieciowych biletów turystycznych lub rodzinnych, to standard! A najczęściej są skonstruowane tak, żeby nawet w przypadku 4-5 osób były korzystne w porównaniu do samochodu.

To na przyszłość duże pole do popisu dla Kolei Śląskich. W tej chwili dłuższe wypady po Śląsku pociągiem w celach turystycznych parą lub większą grupą są KOMPLETNIE CENOWO NIEOPŁACALNE.

Istotną zaletą wypadów w góry z wykorzystaniem transportu publicznego, to możliwość aby wysiąść w jednym miejscu i wsiąść w innym. Nie jesteśmy przywiązani do miejsca, gdzie zostawiliśmy samochód.

My w Bielsku przesiadamy się na autobus PKS Bielsko-Biała, który zawiezie nas na Przełęcz Salmopolską. Dworzec kolejowy i autobusowy nie są połączone, ale leżą na szczęście na przeciwko siebie, więc przesiadka dla ludzi z lepszą orientacją nie należy do najtrudniejszych. Wystarczy przejść kładką dla pieszych na drugą stronę ulicy.

Z kładki na dworzec PKS widać swoisty przystanek busów do Krakowa na placyku obok stacji paliw. Bo nie tak dawno konkurencja pomiędzy PKSami i busiarzami była na tyle ostra, że busiarze zaczęli korzystać z osobnych przystanków, gdzie łatwiej było uzyskać pozwolenia i opłaty były niższe lub żadne.

Ten bałagan przystankowy jednak dziś nie pomaga w odbiorze transportu publicznego przez zwykłych ludzi.

Na szczęście część przewoźników prywatnych korzysta jednak z klasycznych dworców autobusowych… i oby ich było jak najwięcej.

Firma Lajkonik ze zdjęcia również wykonuje przewozy na trasie z Bielska do Krakowa. Transport drogowy na tej trasie zdecydowanie góruje – dwie firmy, które tą trasę obsługują mają tak bogatą ofertę kursów, że co chwilę coś odjeżdża.

Remonty na kolei trwają, ale to nadal kwestia lat, zanim kolej znów będzie konkurencyjna.

Duża część taboru PKS Bielsko-Biała w niedzielę odpoczywa na dworcu. Jak na PKS nie jest on najgorszy. Najnowsze Solarisy na gaz z tego roku komfortem na pewno dorównują do poziomu znanego z transportu regionalnego na zachodzie.

Ciąg dalszy różnorodnej, ale w miarę przyzwoitej floty PKS Bielsko-Biała zaparkowanej w gorącą letnią niedzielę na dworcu.

Niestety, choć tabor zaczyna zachodowi dorównywać, organizacja nie bardzo.

Choć kursów w niedzielę w rozkładzie jest niedużo, to właśnie ten autobus z przodu obsłuży kurs na Przełęcz Salmopolską.

Najnowszy komfortowy tabor sobie odpoczywa, a na kursach w niedzielę pojawiają się te bardziej wiekowe pojazdy – bardziej paliwożerne, bez klimatyzacji, z mniej wygodnymi fotelami i bez działającej informacji pasażerskiej.

Autobus, jak za starych czasów, podstawiony na stanowisko minutę przed rozkładowym czasem odjazdu. Zanim kierowca sprzedał bilety wszystkim pasażerom, powstało opóźnienie.

Cena biletu z Bielska na Przełęcz Salmopolską to 7,20 zł (26 km).

Na plus, to numerowanie linii. To w PKS-ach rzadkość. Autobusy nie są wyposażone w tablicę tylną, więc nie spełniają warunki Rozporządzenia Ministerstwa Infrastruktury, jeżeli chodzi o stosowanie numeracji linii. A szkoda.

Na kolejnym przystanku pojawił się nawet kontroler biletów, ubrany w firmowe kolory.

Jeden z pasażerów zwrócił mu uwagę na nieodpowiednią temperaturę w pojeździe bez klimatyzacji w gorący dzień. Reakcji kontrolera możecie sobie wyobrazić. Reputacji firmy niestety nie uratował.

Wyświetlacz w autobusie pokazywał aż do końca trasy cały czas ten sam przystanek.

Informacja o Wifi w pojeździe również nie miała pokrycia w rzeczywistości.

Choć sam przejazd pozostawiał wiele do życzenia, trzeba wziąć pod uwagę, że pewna i regularna lokalna komunikacja autobusowa w niedzielę jest w wielu polskich powiatach nadal ze sfery marzeń. Już nie mówiąc o połączeniach autobusowych skierowanych pod turystów. A w tym powiecie to jednak rzeczywistość – dzięki temu, że połączenia organizuje i finansuje związek powiatowo-gminny, który jest jednocześnie właścicielem PKS-u.

Zwłaszcza końcowy odcinek trasy na Przełęcz oferuje też ciekawe górskie widoki. To jedno z najwyżej położonych miejsc w Polsce, dokąd można dojechać transportem publicznym.

Na Przełęcz Salmopolska można dojechać nie tylko PKS-em z Bielska i Szczyrku (4 kursy dziennie), a również prywatnym przewoźnikiem Wispol z Cieszyna, Ustronia i Wisły. Przełęcz to jednocześnie granica powiatów bielskiego i cieszyńskiego.

Co ważne, obie linie są organizowane i finansowane przez samorządy (odpowiednio związek powiatowo-gminny oraz powiat cieszyński) i stanowią część siatki połączeń użyteczności publicznej. Obie linie kursują od kwietnia do końca października. W sezonie zimowym nie kursują.

W teorii możliwa jest między tymi liniami przesiadka. A chętni na nią zapewne mogliby się znaleźć, w związku z tym że to najkrótsze połączenie pomiędzy turystycznie dosyć obleganymi beskidzkimi miejscowościami Wisła i Szczyrk. Ale tutaj zaczynają się schody. W Polsce najbardziej popularna wyszukiwarka połączeń e-Podróżnik.pl nie znajdzie takich połączeń z przesiądką. Główny powód to różna nazwa przystanków każdego z przewoźników na przełęczy (PKS: „Szczyrk, Biały Krzyż”; Wispol: „Przełęcz Salmopolska”).

Problem jest również z koordynacją rozkładów. W kierunku z Szczyrku do Wisły tylko rano istnieje możliwość dogodnej przesiadki (4 minuty). W kierunki z Wisły do Szczyrku jest lepiej, przesiąść można się w dwóch przypadkach – rano i wieczorem (11 minut i 10 minut na przesiadkę).

Brak jest informacji na temat, czy możliwość przesiadki jest zapewniona także w rzeczywistości oraz czy autobusy w razie opóźnień na siebie czekają.

Podczas naszego pobytu na Przełęczy nie udało nam się znaleźć dokładnej lokalizacji przystanku przewoźnika Wispol. Znaleźliśmy tylko rozkład bielskiego PKS-u.

Oto rozkład bielskiego PKS-u na Przełęczy Salmopolskiej.

Wynika z niego, że od strony Szczyrku będzie można na Przełęcz dojechać również w okresie zimowym. Autobus nie będzie jednak docierać do centrum Szczyrku. Najprawdopodobniej te kursy będą wykonywane w ramach szczyrkowskiego SkiBus-a. Wcześniej skibus na Przełęcz zapewniał prywatny przewoźnik – firma Żądło ze Szczyrku.

Ładne widoki na Beskidy ze szlaku na Trzy Kopce Wiślańskie. Z Przełęczy Salmopolskiej do Wisły prowadzi żółty szlak turystyczny. Trasę można pokonać w ok. 3 godziny.

Żółty szlak kończy na dworcu kolejowym w Wiśle. Ten jest własnością Urzędu Miasta, jest po remoncie i w ramach obecnych trendów uzyskał miano centrum przesiadkowego.

Dla pasażerów służy toaleta, subtelna poczekalnia oraz informacja turystyczna, która jednocześnie prowadzi sprzedaż biletów Kolei Śląskich.

Same perony kolejowe na tę chwilę nie wyglądają zbyt imponująco.

Ze względu na remont linii kolejowej do Wisły, pociągi na pewien czas zastąpiła Zastępcza Komunikacja Autobusowa. Taka informacja o przystanku komunikacji zastępczej wisi na peronach. Niestety, nie do końca pokrywa się ona z rzeczywistością.

W 2019 roku dworzec autobusy w Wiśle został przeniesiony na plac obok dworca kolejowego, co może pomóc integracji transportu autobusowego z kolejowym.

Transport autobusowy jest w ostatnim czasie ofiarą bardzo dynamicznych zmian, a więc sztywna tablica z godzinami odjazdów i przyjazdów niezbyt się sprawdziła i za 8 miesięcy zdążyła się już mocno zdezaktualizować.

Na pomoc przyszedł więc papier i taśma klejąca.

„Nowy” dworzec autobusowy na razie nie opływa nowoczesnością.

Przystanek Zastępczej Komunikacji Autobusowej Kolei Śląskich znajduję się na stanowisku nr 3 dworca autobusowego.

W tym dniu na Zastępczej Komunikacji Autobusowej Kolei Śląskich królowały białoruskie autobusy MAZ.

Przewoźnik obsługujący ZKA, ze względu na wymagania Kolei Śląskich, podstawia stosunkowo młode pojazdy – w wieku do 10 lat. Jednak komfortem podróży te pojazdy przebije niejeden o wiele starszy autobus. Wiek pojazdu to nie wszystko.

Kierowca jednego z autobusów obsługujących ZKA pozwolił pasażerom wsiadać jeszcze przed podstawieniem na przystanek. Miły gest, jednak wprowadziło to niezłe zamieszanie wśród pasażerów. Część pasażerów stała przed dworcem, część oczekiwała na przystanku i część już wsiadała.

Autobus nie posiadał klimatyzacji, więc po wejściu czekali na pasażerów naprawdę tropikalne i mało przyjemne warunki.

Istotną zaletą tego autobusu to niska podłoga i możliwość w miarę łatwego przewozu wózka czy roweru. Na tym się niestety zalety kończą. Na pasażerów czeka ok. 45-minutowa podróż w rozpalonym autobusie.

Frekwencja była na tyle duża, że zapełniły się wszystkie dostępne miejsca siedzące. Przestrzeń przy drzwiach zajmowały dwa wózki.

Trasę z Wisły Uzdrowiska do Bielska-Białej, która zgodnie z rozkładem Zastępczej Komunikacji Autobusowej powinna trwać 1 godzinę i 10 minut, udało się przejechać za ok. 40 minut, dzięki czemu zdążyliśmy w Bielsku na wcześniejszy pociąg w kierunku Katowic, który przyjechał z parominutowym opóżnieniem.

Na peronie już na pociąg czeka tłum ludzi.

Pociąg z Żywca do Częstochowy przez Katowice był na szczęście obsługiwany składem odpowiednim do liczby pasażerów w niedzielę wieczór, a to 6-członową jednostką PESA Elf z 281 miejscami siedzącymi.

Podsumowując cały wypad, za bilety wydaliśmy 25 zł 20 gr. ZA OSOBĘ. Przejechaliśmy ok. 160 km. Dla porównania koszt przejazdu tej trasy samochodem to ok. 40-50 zł. Jak widać, już w przypadku 2 osób transport publiczny staje się średnio opłacalny. Oferta Kolei Śląskich „10 godzin po sieci”, z której korzystaliśmy, nie obowiązuje cały dzień. Planując całodniowy wypad, porównanie kosztów wychodziłoby jeszcze bardziej na niekorzyść transportu publicznego (koszt 34 zł 10 gr za osobę). Brak prostej i atrakcyjnej oferty sieciowej dla turystów, mogącej konkurować cenowo z samochodem to spory mankament obecnej oferty taryfowej Kolei Śląskich.

Komfort przejazdu pociągiem jest raczej porównywalny do samochodu. Dodatkowo, nie trzeba się martwić parkingiem. W przypadku autobusów – zwłaszcza w standardzie usług, z którym żeśmy się w tym dniu spotkali, komfort już zdecydowanie przemawia na niekorzyść transportu publicznego. A nie trzeba zmienić dużo, żeby autobusy wypadły zdecydowanie inaczej. Starczyłoby tylko odpowiednie podejście do tematu.

Już nieco ze sfery marzeń, to zintegrowany turystyczny bilet kolejowo-autobusowy, który umożliwi dotrzeć na 1 bilet nawet do ciekawych turystycznie miejsc, gdzie pociąg nie dociera.

CZY POLECILIBYŚMY KOMUŚ TRANSPORT PUBLICZNY jako dobry środek transportu do niedalekich wypadów turystycznych na Śląsku? Z punktu widzenia kosztów nie bardzo, z punktu widzenia komfortu są zalety i wady. Ale pozytywne jest, że są kierunki gdzie połączeń przestaje ubywać, i gdzie zdecydowanie da się spędzić fajny dzień nie korzystając z samochodu.